Słodkie życie żeglarza
Na hasło: deser na jachcie - większość wilków morskich i jeziornych pomyśli na pewno: kisiel! Najlepiej taki do szybkiego rozmieszania. Niektórym ten łakoć będzie się też być może kojarzyć z remedium na chorobę morską, bo jak mawiają znawcy: w dwie strony smakuje tak samo ;). Dział „dolci” w żeglarskim menu może być jednak dużo bardziej urozmaicony, a życie żeglarza bywa naprawdę słodkie.
Ponieważ dobrze o tym wiemy, podzielimy się z Wami kilkoma przepisami na jachtowe słodkości – szybkie, smaczne i efektowne.
Jagodowe cumulusy
Na dno szklanki sypiemy garstkę jagód albo borówek; na nich tworzymy z „psikanej” śmietanki puszysty cumulus; posypujemy go – grubo na dwa palce – kruchymi połamanymi ciasteczkami. Wieńczymy kolejnym śmietanowym cumulusem, który delikatnie posypujemy kakao. Od razu zapraszamy do stołu!
Arbuzowa fregata
Dojrzałego arbuza przekrawamy na pół i wydrążamy niewielką łyżką miąższ. Dodajemy do wydrążonych kawałków cząstki mandarynek, moreli i jabłek oraz winogrona. Wszystkie owoce wkładamy z powrotem do połówek arbuza. Efektownie podajemy.
Ananasy z Karaibów
Kroimy na kawałki ananasy i brzoskwinie z puszki, dorzucamy rodzynki, a dla przełamania kolorystyki dodajemy cząstki obranego ze skórki kiwi. Odrobina sproszkowanego imbiru doda całości pikanterii. Jeśli mamy też migdały, posypujemy nimi sałatkę. To będzie cudowne zwieńczenie posiłku.
I na koniec coś dla nieco bardziej zaawansowanych: Naleśniki po admiralsku
Przepis powstał na pokładzie jachtu „Roztocze”, który po sztormie stał w Kopenhadze pod hotelem „Admirał”. Wówczas jachtowy kambuz postawił sobie za punkt honoru konkurowanie z hotelowym chef de cuisine. I nie macie chyba wątpliwości, kto w tej rywalizacji uzyskał palmę pierwszeństwa ;). Zatem:
Na 10 naleśników bierzemy szklankę mąki, 2 jajka, szklankę mleka, ¾ szklanki wody (najlepiej gazowanej), szczyptę soli i 3 łyżki oleju. Jajka ubijamy widelcem (naprawdę, da się to zrobić bez miksera;). Mąkę, mleko, wodę i olej mieszamy na gładką masę, delikatnie dodajemy jajka. Wylewamy chochlę masy na rozgrzaną patelnię i smażymy. Tylko uwaga przy przewracaniu, żeby naleśniki nie wylądowały przypadkiem na kapitańskiej koi albo nie przykleiły się do jachtowej podsufitki!
A kiedy już wszystkie puszyste naleśniki będą usmażone, smarujemy każdy z nich hojnie dżemem z czarnej porzeczki, nakładamy cząstki ananasa i zwijamy w smakowity rulon. Każdy dekorujemy listkami świeżej mięty (tej, którą wraz z bazylią troskliwie hodujemy w kambuzie, od czasu do czasu wynosząc na pokład, żeby się roślinka przewietrzyłaJ). I pilnujemy, żeby załoga nie podjadała, zanim kapitan oficjalnie nie pożyczy wszystkim smacznego. Ochchch, na samą myśl ślinka mi cieknie!